Data publikacji: 07.11.2022 o 09:09
Tak sobie oglądam różne materiały na BanBye'u i jestem pod wrażeniem ich profesjonalizmu. Zawodowe studia telewizyjne, nagrywanie na dwie kamery, dźwięk jak z najlepszego studia... I to jest bardzo, bardzo dobre.
Natomiast ja, w tej swojej poetyckiej niszy, będę na razie reprezentował social media oldschoolowe, takie z krwi i kości. Czasem zgubię ostrość, czasem kamerka zacznie wariować od zmiany oświetlenia, a czasem, tak jak w tym tygodniu, wiatr spłata figla i pohula w nagraniu jak pijany zając w kapuście. Wybaczcie, ale myślę, że ma to też swój urok.
Stepy Akermańskie Adama Mickiewicza niezwykle trafnie i ciekawie opisane zostały w filmie „Dzień Świra”. Ten film jest świetny i słusznie doceniany do dziś, jednak, moim skromnym zdaniem, nie powinien zawierać aż tylu bluzgów. Ja czegoś takiego nie znam. Wśród inteligencji roczników, z których wywodzi się postać grana przez Kondrata nie używano wulgaryzmów właściwie wcale. Ten nieprzyjemny zwyczaj został nam, w tym mnie również, implementowany sztucznie. Pamiętam film „Psy”, który wręcz odrzucał, wydawał się karykaturalny przez to, ze był jednym wielkim bluzgiem. Pamiętam, jak szokował i jak szeroką debatę publiczną wywołał artysta Liroy, gdy nagrał pierwszą płytę próbując (nie bez powodzenia) wszczepić nam kulturę murzyńskiej patologii z USA.
Nie o tym miało być jednak. Scena z „Dnia Świra” kiedy Kondrat daje się ponieść duchowi poezji przekonany, że słucha go dziewczyna o mądrych oczach, jest - jak cały film - przygnębiająco-zabawna. Zacytuję to zatem lekko szlifując:
„Wycieczka w nieodległe od Odessy stepy, dzikie, niedawno jeszcze deptane przez stada tatarskich, rączych koni, pozwala mu westchnąć powietrzem czystym, ciszą po jarmarcznym zgiełku życia w portowym mieście. Jechali wciąż dalej, koczym za czwórką koni aż do Akermanu. Szczyty czerniały w wieczór nieprzebytą ścianą. Nie opisywał tego, stwarzał je na nowo. Ich obraz potężniejszy, świetniejszy niż były, wszystko stwarzał na nowo zaklinając w słowo. Żegluga, burza morska. I cisza na morzu. Cisza jest coraz cichsza. Zda się niemożliwa do usłyszenia uchem aż po ciszę serca. I w tej ciszy tak ucha natęża ciekawie, że słyszałby głos z Litwy, jedźmy, nikt nie woła.”
I jeszcze słów kilka na temat „obrazu Van Gogha” użytego przeze mnie do stworzenia miniaturki, która wyświetla się Wam na stronie głównej. Ładny obraz, prawda? Tyle ze to nie Van Gogh, a algorytmy sztucznej inteligencji. Jest taka strona gdzie wpisujemy, co chcemy mieć namalowane oraz w jakim stylu i za kilkanaście sekund uzyskujemy gotowy obraz. Mnie to, szczerze mówiąc, przeraża. Nie ten program, bo on jest jeszcze bezdennie głupi i robi np. z ludzi jakieś potwory, ale sztuczna inteligencja jako taka. Na pewno są już programy, gdzie wystarczy wpisać np. „żądam filmu, na którym mężczyzna w kapeluszu recytuje Stepy Akermańskie Mickiewicza na tle łąk biebrzańskich” i wyjdzie coś takiego, jak ja zrobiłem. Tyle że bez zbędnych szumów i niedoskonałości. Błogosławione zatem szumy i niedoskonałości. Jak również wszystko, co czyni nas ludźmi stworzonymi na obraz i podobieństwo Boga.